wtorek, 30 czerwca 2015

Projekt denko czerwiec 2015

 Witajcie! :)

Dzisiaj mamy ostatni dzień miesiąca, więc czas rozliczyć się z pustakami. Udało mi się zużyć sporo kosmetyków, z czego się cieszę, ponieważ jest miejsce na nowe i śmiało mogę zrobić sobie zapasy :P A tak oto prezentuje się moja zdenkowana gromadka:





WŁOSY

- Pantene aqua light- odżywka do włosów- pisałam o niej tutaj. Na moich włosach kompletnie się nie sprawdziła. Zużyłam ją do golenia i akurat tutaj bardzo się u mnie sprawdziła. Nie kupię ponownie
- Got2b lakier do włosów- pisałam o nim tutajŚwietnie się u mnie sprawdził i chętnie kupię go ponownie
- Got2b pianka do włosów- lubiłam ją używać i być może kupię ją ponownie, a jeśli chcecie poczytać o niej więcej to zapraszam tutaj.
- Pantene aqua light odżywka w sprayu- niby była ok, ale czasem przyspieszała przetłuszczanie się  moich włosów, dlatego nie kupię ponownie

 
 

 KĄPIEL

- Lilliputz płyn do kąpieli dla dzieci- świetny płyn dla dzieci, którym można robić bańki mydlane i pięknie machnie czymś podobnym do jabłuszka kupię ponownie
- Farmona dwufazowy olejek do kąpieli i pod prysznic- był fajny, ale z czasem zaczął mnie męczyć zapach, więcej pisałam o nim tutaj  może kupię ponownie
- Isana żel pod prysznic marakuja i czarna porzeczka- na początku bardzo podobały mi się zapachy, ale z czasem zaczęły mnie męczyć i zauważyłam, że przesuszały moją skórę- tych wersji zapachowych nie kupię ponownie
- BingoSpa algowe serum do kąpieli z zieloną herbatą- pisałam o nim tutaj. Świetnie się u mnie sprawdził i dlatego chętnie kupię ponownie

TWARZ

- Bioderma sensibio tolerance +- pisałam o tym kremie tutaj. Jeżeli znowu dostanę jakiegoś podrażnienia lub znów wszystko zacznie mnie zapychać to kupię go ponownie
- Pharmaceris A- pisałam o nim tutaj. Pierwszy raz w życiu zużyłam krem do twarzy w ok. 2 tygodnie. Nie wywarł na mnie jakiegoś większego wrażenia, dlatego nie kupię ponownie
- La Roche- Posay płyn micelarny- dostałam przy zakupach taką próbeczkę, która nie wywarła na mnie jakiegoś większego wrażenia. Owszem jest bardzo delikatny, ale co z tego skoro za bardzo nie radzi sobie z makijażem, sprawdzał się dobrze tylko jako poranny tonik do twarzy, dlatego nie kupię go
- Bioderma Sensibio H2O płyn micelarny- pisałam o nim tutaj. Jest na prawdę godnym polecenia produktem, który niestety jest dość drogi. Jestem na etapie poszukiwań jego tańszego odpowiednika, ale jeżeli się nie uda to kupię ponownie
- Hydrolat oczarowy z e-naturalne.pl- działa tak samo jak ten, o którym pisałam tutaj. Na moją cerę działają one fantastycznie i na pewno kupię ponownie
- Acnelec żel do twarzy- żel na receptę i to takie moje pożegnanie z kuracją trądzikową (mam nadzieję!) :)

KOLORÓWKA
- Cien tusz do rzęs- dostałam go od koleżanki, bo u niej się nie sprawdził. Jak dla mnie jest on beznadziejny, praktycznie nie robi nic na rzęsach, dlatego nie kupię go ponownie
- Eveline Big Volume Lash tusz do rzęs- świetny tusz za niewielką cenę, jaki daje mi efekt pokazywałam Wam tutaj. Kupię ponownie
- Eveline odżywka do rzęs- bardzo ją lubię i chętnie kupię ponownie
- Avon kredki do oczu w kolorach cosmic brown, brown sugar i smokey diamond- bardzo lubię te kredki, dobrze się z nimi współpracuje, ale przez to, że nie mam już dostępu do kosmetyków Avon to nie kupię ponownie
- Eveline kredka do oczu- zwykła czarna kredka, która robi to, co ma robić, dlatego może kupię ponownie

BEZ KATEGORII

- Rexona antyperspirat- zawsze do niej wracam, bo spełnia wszystkie moje oczekiwania, kupię ponownie
- Hipp mleczko pielęgnacyjne do ciała- pisałam o nim tutaj. Bardzo dobrze się u mnie sprawdzało i kupię ponownie
- Himalaya peeling do twarzy- taki średniaczek. Miałam go bardzo długo i zużyłam go jako peeling do stóp i dłoni, nie kupię ponownie
- Kolastyna krem do stóp- pisałam o nim tutaj . Polubiliśmy się, ale głównie ze względu na zapach mentosa, dlatego kupię ponownie

RÓŻNE

Płatki Carea z Biedronki, do których zawsze wracam.
No i zachwyciła mnie maseczka do twarzy z dermaglin, która fantastycznie oczyściła mi cerę, stała się ona rozjaśniona, odświeżona i miła w dotyku, dlatego ją na pewno kupię ponownie


No i to całego moje denko z miesiąca czerwca :) Mam nadzieję, że dotrwałyście do końca .

A jak Wasze zużycia w tym miesiącu?
  
  Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Ulubieńcy czerwca 2015 + niekosmetyczny ulubieniec

Witajcie! :)

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać ulubieńców miesiąca czerwca, którzy służyli mi cały miesiąc i byłam z nich bardzo zadowolona. A tak oto prezentuje się moja gromadka: 





Cienie z Inglota w nr 456, 112 i 352:




W tym miesiącu stawiałam na delikatny, neutralny makijaż za pomocą tych właśnie cieni. Utrzymują się na mojej powiece cały dzień, pięknie wyglądają, dobrze się z nimi pracuje i mają na prawdę śliczne kolory. 

Inglot- matujący puder sypki nr 32

Puder, który utrzymywał mat na mojej twarzy praktycznie cały dzień, bez potrzeby jakiejkolwiek poprawki. Żółty kolor, który dodatkowo neutralizował wszelkie zaczerwienienia. Wystarczy odrobina, aby przypudrować całą twarz. Nigdy się na nim nie zawiodłam, nawet w upały czy gdy byłam na weselu moja twarz wyglądała na idealnie zmatowioną.

Avon- szminka

Niestety nie wiem jaki jest jej numer, ani jak się nazywa, ponieważ wszystko już mi się zatarło. Piękny, kobiecy, delikatny różowy kolor, który najczęściej gościł w tym miesiącu na moich ustach. Nie utrzymuje się długo, ale lekko nawilża i przepięknie ożywia cerę.

Eveline- matujący żel do mycia twarzy- demakijaż

O nim pisałam tutaj. Świetnie zmywa makijaż, w bardzo delikatny sposób. Przyjemnie pachnie, odświeża skórę po całym dniu, nie zapycha i żaden podkład, bronzer i inne zanieczyszczenia na twarzy nie są mu straszne. Codziennie wieczorem po niego sięgam i taka forma demakijażu bardzo odpowiada mi i mojej cerze.

Stara Mydlarnia- pianka do mycia twarzy

Nie mogło tutaj zabraknąć jakiegoś produktu od Starej Mydlarni :) Piankę używam tylko rano, aby po całej nocy odświeżyć twarz. Robi to w bardzo delikatny sposób, nie ma uczucia ściągnięcia skóry i przepięknie, otulająco pachnie. Dla mnie to sama przyjemność użyć jej zaraz po przebudzeniu :)

Śliwkowa herbata

 
 W tym miesiącu namiętnie piłam tę oto herbatkę. Nie cierpię śliwek, ale ta wyjątkowo mi posmakowała. Przywieźli mi ją rodzice z Czech i będę musiała kogoś poprosić, aby przywiózł mi jej zgrzewkę :) Pycha, pycha i jeszcze raz pycha! Jest sama w sobie słodziutka, ale nie tak, że aż nas zmdli. Uwielbiam ją!

I tak oto prezentują się moi ulubieńcy. Ciężko mi było wybrać tylko kilka produktów, bo jak najbardziej trafiałam w tym miesiącu na perełki, niż na buble, z czego bardzo się cieszę i Wam również tego życzę :)

A co Was najbardziej w tym miesiącu zachwyciło?
 
 


Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

sobota, 27 czerwca 2015

AA oil infusion- żel peelingujący do mycia twarzy

Witajcie! :)

Żele do mycia twarzy używam od lat i nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez nich. Dzięki nim czuję, że moja cera jest dobrze oczyszczona i odświeżona. Dzisiaj chciałabym Wam pokazać żel peelingujący z nowej serii AA oil infusion. A oto on:

Produkt zamknięty jest w białej tubce ze złotawo- bursztynowymi wstawkami. Zamykany jest na klik.

Producent zapewnia, że dokładnie usuwa wszelkie zanieczyszczenia z powierzchni skóry, a jednocześnie delikatnie złuszcza obumarłe komórki naskórka, przywracając skórze gładkość i miękkość. Nie zawiera mydła ani SLES, co dla mnie jest dużym plusem.

Przyznam szczerze, że pierwszy raz używam żelu peelingującego. Wiem, że konkretnie ta seria zbiera wiele pozytywnych opinii, ale ja co do niego mam mieszane uczucia. Owszem spełnia obietnice producenta, ale może z mojej winy lub niedopasowania do potrzeb mojej cery nie spełnia moich oczekiwań w 100%. Jest napisane, że można go używać rano i wieczorem i początkowo ja faktycznie go tak stosowałam. No i moja cera niestety się zbuntowała. Jak dla mnie był za mocny, szczególnie użyty rano. Pierwsze wrażenie było bardzo negatywne, ponieważ twarz miałam całą czerwoną, podrażnioną i wysuszoną. Im dłużej stosowałam go 2 razy dziennie, tym gorzej wyglądałam. Dlatego na jakiś czas musiałam go odstawić i wszystko wróciło do normy. Teraz stosuję go tylko wieczorem i jestem zadowolona. Faktycznie czuję, że moja skóra po całym dniu jest dobrze oczyszczona, jednak czuję po jego użyciu ściągnięcie skóry i muszę natychmiast nałożyć krem.

Zapach ma przyjemny, bardzo delikatny. Konsystencja jest biało- przezroczysta, rzadka i jest w niej zanurzonych pełno peelingujących drobinek.


Jego wydajność jest w moim odczuciu średnia. Mimo, że stosuję go tylko wieczorem od ok. miesiąca to już powoli mi się kończy.

Czy do niego wrócę? Raczej nie. Chociaż nie ukrywam, że niektóre produkty z tej serii bardzo mnie ciekawią szczególnie olejek do twarzy i micelarny żel do twarzy.

Nazwa: AA oil infusion- żel peelingujący do mycia twarzy
Cena: ja kupiłam go na promocji za 9, 99zł
Dostępność: Rossmann
Pojemność: 150 ml

A jak u Was sprawdzają się produkty AA?
 

Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

piątek, 26 czerwca 2015

Kokieteryjna perfekcja od Perfecta

 Witajcie!

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać krem BB, który dostałam w prezencie od moich rodziców. Ja na co dzień wolę jednak podkłady, ponieważ mają lepsze krycie, które niestety muszę mieć ze względu na cerę trądzikową, wszelkie zaczerwienienia i niedoskonałości, które chcę ukryć. A oto bohater dzisiejszego posta:
Krem dostajemy w kartonowym pudełeczku, na którym, zalotnie na nas patrzy dziewczyna w stylu pin-up girl. W środku znajdziemy małą, poręczną tubkę, z dziwnym aplikatorem, który przypomina  krem pod oczy:

Jest to dość wygodna forma, jednak ja zdecydowanie wolę pompki, które najchętniej umieszczałabym w każdym produkcie.

Producent zapewnia nawilżenie, wygładzenie, ujednolicenie i rozjaśnienie cery, delikatną koloryzację skóry, ukrywanie niedoskonałości i że nie zatyka porów. Z niektórymi obietnicami się zgodzę z innymi nie. Faktycznie delikatnie nawilża skórę, nie zatyka porów, jego krycie jest lekkie, bardziej  ujednolica nam cerę, niż kryje.Krem ten jest bardzo lekki, dlatego lubię go używać podczas upalnych dni. Oczywiście nie zakryje nam większych przebarwień czy niedoskonałości, dlatego trzeba użyć tutaj korektora. Utrzymuje się na twarzy kilka godzin, schodzi równomiernie z twarzy.

Konsystencja, tak jak wcześniej wspomniałam, jest lekka, dlatego  nakładam go palcami. Ja mam odcień do cery jasnej i początkowo wydawał mi się ten kolor trochę za ciemny, jednak po chwili dopasował się do mojej karnacji. W ciągu dnia trochę ciemnieje na twarzy, ale nie robi nam maski.
Daje on również efekt rozjaśnienia cery, który mi bardzo nie odpowiada, ponieważ zaraz po nałożeniu go na twarz strasznie się świecę i muszę go przypudrować i kontrolować ten blask w ciągu dnia. Dlatego, moim zdaniem, nie będzie on pasował osobą, którym bardzo przetłuszcza się cera.
No i kolejnym jego minusem jest zapach. Nie potrafię go opisać, ale jest dziwny i nieprzyjemny. Na szczęście zaraz po aplikacji ulatnia się i w ciągu dnia nie czujemy go.

Podsumowując: lubię ten produkt mimo licznych wad. Gdy moja cera ma lepsze dni, ładnie wyrównuje jej koloryt, nigdy mnie nie zapchał, delikatnie nawilża skórę w ciągu dnia i jest lekki, co bardzo odpowiada mi w gorące dni, a także posiada SPF 10. Niestety nieprzyjemnie pachnie i muszę kontrolować świecenie się w ciągu dnia. Czy kupiłabym go ponownie? Nie wiem. Będę się starała znaleźć coś podobnego, ale bez efektu rozjaśnienia cery, ponieważ to najbardziej mi w nim przeszkadza.

Nazwa: Perfecta Beauty Babe- upiększający mineralny krem BB cera jasna
Dostępność: Rossmann
Pojemność: 30 ml

A jakie kremy BB lub lekkie podkłady Wy polecacie?

Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

czwartek, 25 czerwca 2015

Moja wieczorna pielęgnacja twarzy

 Witajcie! 

Z zamiarem napisania tego posta trochę się ociągałam, ale tylko dlatego, że chciałam wszystkie produkty, które zaraz Wam pokażę jak najdokładniej przetestować. 
Moja cera jest mieszana w kierunku suchej, z tendencją do trądziku i do pękających naczynek. Jest również bardzo wrażliwa. Dlatego dojście do pielęgnacji, która jej będzie odpowiadała, w szczególności po kuracji trądzikowej, trochę mi zajęło. Jak na razie jestem bardzo zadowolona i głównym tutaj kluczem jest wczucie się w nią, by wiedzieć czego trzeba użyć danego dnia. A tak oto prezentują się wszystkie kosmetyki, które pomagają mi w walce o piękną cerę:
Zacznijmy może od demakijażu:
Ja osobiście maluję się codziennie. Po prostu lubię to, a także jako mama chcę się czuć dobrze sama ze sobą, ładnie się prezentować każdego dnia i wiedzieć, że jestem zadbaną kobietą. Wiele produktów, które używałam do demakijażu bardzo podrażniały moje oczy, szczególnie, że te są baaardzo wrażliwe. Zaczęłam stosować Biodermę sensibio H2O, ale na chwilę obecną zastąpiłam ją żelem do demakijażu od Eveline, o którym pisałam tutaj. Dobrze radzi sobie z demakijażem całej twarzy i robi to w sposób bardzo delikatny, co bardzo mi odpowiada. Czasem jednak nie radzi sobie z moją kredką do oczu, dlatego wtedy sięgam po kojący płyn do demakijażu oczy od Garnier Essentials. Faktycznie jest delikatny i bardzo szybko radzi sobie z pozostałościami makijaży, jak i ze zmyciem całego makijażu oka.

Aby mieć pewność, że dobrze oczyściłam twarz, używam AA oil infusion żel peelingujący do mycia twarzy. Co do tego produktu mam mieszane uczucia. Raz delikatnie masuje moją cerę zawartymi w sobie drobinkami, a innym razem wydaje mi się, że jest zbyt mocny i mnie podrażnia. Raczej do niego nie wrócę i będę szukała dla niego jakiegoś zastępcę.

Tonizowanie twarzy. Kiedy moja skóra jest podrażniona, zaczerwieniona lub przesuszona to wtedy sięgam po wodę termalną od La Roche- Posay, o której pisałam tutaj. A jeżeli widzę, że mnie wysypało lub moja cera bardziej się przetłuszcza, to wtedy wolę używać toniku lub hydrolatu oczarowego, o którym pisałam tutaj.

Do nawilżania mojej cery mam 2 produkty.
Szybko tylko napomknę, że pod oczy, zarówno rano jak i wieczorem używam łagodzącego kremu pod oczy od Sylveco, o którym pisałam tutaj. Jest po prostu fantastyczny i na dniach idę po kolejną sztukę, żeby mieć go w zapasach.
Jeżeli widzę, że moja cera jest poszarzała, wysypana i ogólnie jest w złej kondycji to wtedy sięgam po serum do twarzy Jojoba z witaminą E od Starej Mydlarnii, który świetnie załagadza wszelkie zmiany na mojej twarzy, a gdy jest ona przesuszona to wtedy nakładam Anty- Allergic krem do twarzy od Starej Mydlarnii lub aplikuję sobie na twarz oba te produkty. Nic mnie po nich nie zapycha, świetnie na mnie działają i ja na razie zamierzam je dalej używać.

Do dokładniejszego oczyszczenia mojej twarzy używam peelingu enzymatycznego od Ziaja ulga. Jest on bardzo przeciętnym produktem, ale krzywdy mi nie robi. Może zakupię go ponownie, ale najpierw chcę wypróbować jakiś peeling enzymatyczny od Starej Mydlarnii (tak, uwielbiam ich kosmetyki).

No i na koniec maseczkowanie. Najczęściej sięgam po wszelkie glinki, ponieważ widzę, że bardzo dobrze działają na moją skórę. Tej maseczki z BingoSpa użyłam tylko raz i wolę się jeszcze na jej temat nie wypowiadać, a maseczka z Avonu czeka na swoje lepsze czasy, bo trochę się boję jej użyć, że mnie po niej wysypie.

Zarówno maseczki, jak i peeling stosuję 2 razy w tygodniu :)

No i to wszystkie produkty, które używam przy wieczornej pielęgnacji twarzy. Mam nadzieję, że komuś coś to pomoże, a za jakiś czas niektórym z tych produktów będę chciała poświęcić osobny post.


Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

środa, 24 czerwca 2015

Demakijaż może być przyjemny

 Witajcie! :)
Znalezienie produktu do demakijażu, który spełni moje oczekiwania to nie lada wyczyn. Oczywiście nadal uwielbiam Biodermę sensibio H2O, no ale nie ukrywajmy, jest ona bardzo droga. Zaczęłam szukać czegoś, co będzie tańsze, przyjemne w użyciu i dokładnie oczyści moją cerę po całodziennym makijażu. Pierwszą próbą była Ziaja ulga płyn micelarny, który nawet nie doczeka się osobnego posta, bo nie jest tego wart, a w skrócie: szczypie niemiłosiernie w oczy, zostawia klejącą warstwę na skórze, pieni się i wydaje mi się, że mnie po nim zapchało. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Poszedł w świat i już więcej się nie spotkamy. Kolejnym produktem, który przetestowałam na każdej płaszczyźnie będzie dzisiejszy bohater posta:
Co mówi producent:
Skład:
Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w przezroczystej tubce, dzięki czemu możemy kontrolować zużycie. Etykiety są zachowane w morskiej kolorystyce. Już na półce sklepowej spodobało mi się to opakowanie, bo jest proste, ale ładne. Jest to żel demakijaż- matujący żel do mycia twarzy ALL-IN-ONE, który ma za zadanie: oczyścić pory, matowić, nawilżać, łagodzić podrażnienia i odświeżać. Jak wiadomo, marka Eveline ma wszystkie produkty 100 w 1, więc z tym żelem nie mogło być inaczej :) Co do niektórych obietnic się zgodzę, a z innymi nie bardzo. Produktu tego używam tylko wieczorem do demakijażu całej twarzy, również oczu. Konsystencja jego jest bardzo gęsta, żelowa, przyjemnie, odświeżająco pachnie, co umila nam jego używanie:
Świetnie zmywa makijaż! Radzi sobie z podkładem, bronzerem, pudrem, różem, świetnie rozpuszcza tusz do rzęs, czasem ma tylko problem ze zmyciem kredki do oczu, która ma bardziej woskową konsystencję. Nie szczypie w oczy, nie ma po nim uczucia ściągnięcia skóry, czuję, że jest ona odświeżona, dobrze oczyszczona i co najważniejsze- czysta. Wydajność jest również jak najbardziej na plus, ponieważ wystarczy niewielka ilość na zrobienie demakijażu całej twarzy, łącznie z oczami. Czy likwiduje nieprzyjaciół? Może sam w sobie nie, ale dzięki temu, że bardzo dobrze oczyszcza twarz z całodziennego brudu to zapobiega w pewnym stopniu ich powstawaniu. Zauważyłam, że odkąd go stosuję stan mojej cery w pewnym stopniu się poprawił.

Nazwa: Eveline demakijaż program 360
Cena: ok. 17 zł
Dostępność: Rossmann
Pojemność: 200 ml

A jaką formę demakijażu Wy wybieracie? Znacie ten produkt?

Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Sylveco- łagodzący krem pod oczy

 Witajcie! :)

Ostatnio pokazałam Wam produkty pielęgnacyjne, które Wam polecam. Znalazł się wśród nich krem pod oczy z Sylveco, który niektórych zainteresował. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam go bliżej pokazać i jak już można się było ostatnio zorientować, zachęcić do zakupu :)
Krem dostajemy w kartonowym opakowaniu, na którym zawarte są wszystkie najważniejsze informacje. Sam produkt zamknięty jest w buteleczce z pompką typu airless, dzięki czemu wiemy, że zużyjemy go do końca. Szata graficzna jest przyjemna dla oka, biała z niebieskimi wstawkami.

Obietnice producenta:
 

Skład:
Krem zawiera wiele składników aktywnych, takich jak: ekstrakty z chabru bławatka- bogaty w antocyjany, łagodzi podrażnienia i delikatnie rozjaśnia skórę, usuwa objawy zmęczenia; ekstrakt ze świetlika łąkowego- posiada właściwości łagodzące i kojące, zmniejsza cienie i zaczerwienienia skóry; ekstrakt z kory brzozy (betulina)- przyspiesza procesy regeneracji, zmniejsza objawy świądu, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia, stymuluje komórki skóry do syntezy elastyny i kolagenu; masło shea (karite)- źródło witamin A, D, E i F, chroni przed niekorzystnym działaniem promieni UVA i UVB, poprawia elastyczność skóry i optymalnie ją nawilża; olej arganowy- działa kojąco i zmiękczająco, skutecznie wygładza, nawilża i odżywia skórę, przeciwdziała jej starzeniu się; skwalan- jest naturalnym składnikiem warstwy ochronnej skóry (sebum), dzięki temu zapewnia jej odpowiednie nawodnienie, zwiększa szybkość wnikania substancji aktywnych do głębszych warstw tkanki skórnej; olej sojowy- wygładza, nawilża i poprawia elastyczność skóry, odbudowuje jej naturalną barierę ochronną, łagodzi podrażnienia, posiada właściwości antyutleniające; olej z pestek winogron- poprawia napięcie skóry, działa antyoksydacyjnie, tonizuje, natłuszcza i wygładza, ma właściwości kojące i regenerujące; witamina E- regeneruje barierę lipidową naskórka, neutralizuje wolne rodniki, spowalnia procesy starzenia się skóry, chroni ją przed szkodliwym działaniem promieni UV.

Moja opinia:
Gdy skończył mi się mój wcześniejszy krem pod oczy z Biodermy, o którym pisałam tutaj to chciałam zakupić go ponownie, jednak nie znalazłam go nigdzie w promocji, a szkoda mi było wydać ponad 50 zł. Dlatego będą w Starej Mydlarni zdecydowałam się na zakup tego produktu, skuszona oczywiście ceną i pojemnością, ponieważ za ok. 30 zł otrzymujemy aż 30 ml. Początkowo była trochę zawiedziona, bo byłam przekonana, że będzie on miał gęstą konsystencję:
Jest ona koloru białego, rzadka, lejąca się. Byłam pewna, że jeżeli jest to taka lekka formuła to nie spełni moich oczekiwań. No i tutaj bardzo się myliłam. Mimo, że jest lekki to, co za tym idzie, bardzo delikatny, nie uczula, nie podrażnia, nie nasila objawów alergicznych (z którymi w tym okresie ciągle walczę), a wręcz załagadza wszelkie podrażnienia, bardzo dobrze nawilża okolice oczu, szczególnie jeżeli dam go więcej na wieczór, tak jak zaleca producent, rano nie wyglądam na opuchniętą, zmęczoną, tylko na wypoczętą. Okolice oczu są lekko rozjaśnione, no i idealnie nadaje się pod makijaż (nic się nie roluje), bardzo szybko się wchłania, dając uczucie ukojenia. Krem jest bezzapachowy, jak dla mnie jest to również na plus, ponieważ używając kiedyś produktów pod oczy z jakimś zapachem to zawsze miałam później jakieś podrażnienia. Poleciłam go również mojej mamie i z tego co mi mówiła, również jest z niego zadowolona.
Czy zakupiłabym go ponownie? Jak najbardziej! Polubiłam się z nim na tyle, że wolę w niego inwestować, niż w Biodermę :)

A Wy co sądzicie o produktach Sylveco?
 

Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

niedziela, 21 czerwca 2015

Pierre Rene- błyszczyk do ust

 Witajcie! :)

W dzisiejszym poście chciałabym Wam pokazać błyszczyk do ust, co do którego mam mieszane uczucia. Raz bardzo się z nim lubię i mogę go używać do każdego makijażu, a innym razem mam ochotę wyrzucić go do śmieci i więcej nie widzieć na oczy. A co dokładniej w nim lubię, a co mnie w nim wkurza, będzie w dalszej części posta, do którego serdecznie Was zapraszam:
Wybrałam go, ponieważ bardzo spodobało mi się opakowanie i kolor. Jak widać na zdjęciu powyżej, jest to małe, zgrabne, poręczne, prostokątne opakowanie, z czarną "główką". Wszędzie się zmieści, nie zajmuje za dużo miejsca i dobrze leży w dłoni.
Aplikator to zwykła,lekko zagięta gąbeczka, którą przyjemnie i sprawnie nakłada się produkt na usta.
Pierwszą rzeczą, która mnie w nim bardzo denerwuje to właśnie wielki otwór, z którego cały czas błyszczyk się wylewa. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że otwierając go, wszędzie ciekł on. Jak widać na główce jest ona cała z błyszczyku (celowo tego nie przetarłam). Aplikator nabiera odpowiednią ilość produktu, ale z główki wylewa się nadmiar produktu.
Kolor ma przepiękny. Jest to delikatny odcień brzoskwini z wieloma drobinkami. Pasuje on do makijażu codziennego, jak i wieczorowego.
Błyszczyk ma bardzo gęstą, klejącą się konsystencję, dzięki czemu dość długo utrzymuje się na ustach. Wygląda naturalnie, nie wysusz ust i delikatnie podkreśla ich naturalny kolor. Wszystko by było super, nawet pomijając to opakowanie, gdyby nie to, że co jakiś czas, błyszczyk ten, waży mi się na ustach. Początkowo nie miałam takiego problemu, pojawił się on z czasem, a najdziwniejsze jest to, że nie za każdym razem. Myślałam, że może nie dogaduje się z moją pomadką nawilżającą, więc spróbowałam go nałożyć bez niej, no i niestety bez różnicy. Raz pomadka mu przeszkadza, raz nie, raz ładnie wygląda, innym razem nie i pojęcia nie mam od czego może to zależeć. Jak ma swoje dobre dni to pięknie wygląda, a jak jakaś nieznana mi przyczyna zadziała to mam na ustach pełno takich białych, brzydko wyglądających "ruloników", które trudno usunąć, ponieważ tak jak wcześniej wspomniałam, należy on do błyszczyków klejących.
Tak jak na początku wspomniałam mam mieszane uczucia, co do tego błyszczku. Ma kolor, który szukałam, ale przez swoje kaprysy nie sięgam po niego za często. Co za tym idzie, nie kupię go ponownie i będę szukała odpowiedników w tym kolorze. Jest on dostępny w Astorze za ok. 18 zł.

Miałyście ten błyszczyk? Jak u Was się sprawdził?

Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

sobota, 20 czerwca 2015

Agnieszka poleca: pielęgnacja

Witajcie!
Przychodzę do Was z kolejną serią "Agnieszka poleca". Dzisiaj będzie mowa o pielęgnacji i tak jak w przypadku kolorówki, pokażę Wam 5 produktów, za którymi warto się rozejrzeć. A oto one:
Zacznijmy może od produktu z firmy BingoSpa:
Jest to żel do higieny intymnej z proteinami jedwabiu.Od pierwszego użycia bardzo się polubiliśmy. Jest niezwykle delikatny, nic mnie nie piecze, delikatnie oczyszcza okolice intymne. Subtelnie i przyjemnie pachnie, ma średnio- gęstą konsystencję i jest taniutki, bo za 300 ml zapłaciłam nie więcej niż 4 zł. Jak na razie stał się moim ulubieńcem w tej dziedzinie i na pewno zakupię go ponownie.

Kolejnym produktem będzie Eveline demakijaż- matujący żel do mycia twarzy. Szukałam jakiejś alternatywy dla Biodermy sensibio H2O i uważam, że znalazłam jej godnego następce. Jest to bardzo gęsty żel, który świetnie radzi sobie z tuszem do rzęs, podkładem i całym makijażem. Robi to w niezwykle delikatny sposób, nie piecze w oczy, nie ma po jego użyciu uczucia ściągnięcia cery i nie zapycha. Efektu matu nie zauważyłam, ponieważ stosuję go tylko na wieczór, ale po stanie mojej cery zauważyłam, że docenia mój nowy sposób codziennego demakijażu.
Krem pod oczy od Sylveco. Bezzapachowy, malutki, z pompką krem, który ma rzadką i lekką konsystencję, ale genialne działanie. Fantastycznie nawilża, idealnie nadaje się pod makijaż, łagodzi wszelkie podrażnienia i jak na produkt tego typu jest go naprawdę dużo, bo aż 30 ml.
Francuska glinka zielona od e-naturalne. Stosując ją regularnie, w moim przypadku 2 razy w tygodniu, zauważyłam, że moja cera stała się oczyszczona i rzadziej wychodzą mi "nieprzyjaciele". Trzeba tylko uważać, ponieważ bardzo szybko zasycha na twarzy i ja, żeby do tego nie dopuścić, co jakiś czas pomagałam sobie wodą termalną.
No i moja wisienka na torcie, czyli serum do twarzy jojoba z melisą od Starej Mydlarnii. Uwielbiam! Pięknie pachnie, dzięki czemu uzyskujemy taką aromaterapię. Świetnie działa na cerze mieszanej czy tłustej, ponieważ delikatnie nawilża, pomaga w walce z trądzikiem, nie zostawia bardzo tłustej powłoki, zmiękcza skórę, redukuje zaczerwienienia, podrażnienia, no naprawdę godny uwagi produkt.

Na dzisiaj to tyle, będę chciała zrobić dokładniejszy opis niektórych produktów w najbliższym czasie.
Tutaj mam do Was pytanie: chcecie abym kontynuowała tą serię? podoba Wam się ona?

Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)

piątek, 19 czerwca 2015

Coca- cola zawsze spoko!

Witajcie!

Nie mogłam się dzisiaj zdecydować,o czym Wam dzisiaj napisać. Jednak od jakiegoś czas chciałam pokazać Wam coca-colowy błyszczyk do ust, więc dzisiaj będzie o nim mowa:
Opakowanie łudząco przypomina etykietkę z coca- coli :) Jest w kształcie serduszka, małe, poręczne i słodkie :)

Po otwarciu wieczka unosi się lekko chemiczny, coca-colowy zapach. Konsystencja jest lekko zbita, ale pod wpływem ciepła lekko sunie po usta. Błyszczyk musimy nakładać palcem, co niestety jest niehigieniczne, ale ja nie mam z tym większego problemu.
Błyszczyk jest koloru brązowego z zanurzonym "pyłkiem" koloru srebrnego.
Początkowo byłam przekonana, że jest to takie masełko nawilżające. Po czasie dopiero doczytałam, że jest to błyszczyk. Ładnie wygląda na ustach, bardzo naturalnie. Początkowo daje lekki kolor brązowawy z srebrną poświatą, ale po czasie zostaje nam jedynie taki srebrny poblask na ustach. Po zejściu z ust tego koloru niezbyt podoba mi się ten efekt. A po dołożeniu kolejnej warstwy coraz bardziej te usta są świecące, a sreberko to, ciężko zetrzeć z ust. Gdyby wszystko "zjadało się" równomiernie i nic nie zostawało by na ustach to byłabym bardziej zadowolona.
Na pewno, produkt ten, nie wysusza ust. Jest przyjemny, lekko, ale na prawdę lekko, nawilża usta. No i czas na coś dla fanów coli, tak tak, smakuje on colą :) nie ukrywam, lubię się czasem napić coli, mimo, że wiem, że jest niezdrowa itd. Mi jak najbardziej odpowiada ten smak.
Lubię ten błyszczyk, mimo że ma swoje wady. Nie wiem czy jest on jeszcze dostępny w Rossmannie. Ja dostałam go na Walentynki od męża :)

Miałyście ten błyszczyk? Jak u Was się sprawdził?

Dziękuję za każdy komentarz, staram się regularnie na nie odpowiadać i tym samym odwiedzać Wasze blogi :) Jeżeli Wam się tutaj podoba to zapraszam do pozostania ze mną na dłużej i obserwacji mojego bloga :)

Agnieszka :)